No i nadszedł czas pierwszego spotkania w ramach naszego wspólnego projektu. Zjechaliśmy wszyscy do Słowenii, aby wymienić się wynikami ankiet, zobaczyć słoweńską szkołę i przedyskutować plany na najbliższe miesiące. No i oczywiście także poznać się trochę bliżej. Tym razem, na pierwszą wyprawę nie zabieraliśmy uczniów, pojechałem jedynie z p. Agnieszką Woźnicką. Wystartowaliśmy w środę rano samolotem do Ljubljany, na lotnisku odebrała nas koordynator ze strony słoweńskiej, p. Suzana Oroz wraz z dyrektorem szkoły w Medvode, p. Vojko i zawieźli nas do hotelu. Tak się zabawnie złożyło, że nie mogliśmy się zatrzymać w Medvode, ponieważ w tym samym czasie w mieście odbywały się mistrzostwa Europy w badmingtonie (zresztą na sali gimnastycznej szkoły!) i musieliśmy zamieszkać w miasteczku Škofja Loka, nawiasem mówiąc, dużo ładniejszym niż Medvode :)
Popołudnie mieliśmy wolne aż do wieczora, postanowiliśmy więc obejrzeć miasteczko. Poniżej kilka zdjęć ze Škofja Loka (kliknij, aby powiększyć zdjęcie):

Brama miejska.
Rynek
Zamek górujący nad miastem.
Widok na miasteczko z zamku.
Zamek
Centrum Škofja Loka.
Most Franciszkański.
Po lewej nasz hotel z oknami wychodzącymi na rzekę.DZIEŃ 2, CZWARTEK
Zaczęliśmy wcześnie rano, aby dojechać do szkoły w Medvode, czekała nas tam cała masa zajęć i atrakcji. Gościnność słoweńska jest oszałamiająca, wszyscy się do nas uśmiechali, chcieli pomagać, poświęcali swój czas, aby było nam jak najlepiej.
W szkole powitano nas chlebem i solą.
Zostawiliśmy kurtki i płaszcze w pokoju nauczycielskim ... (p. Agnieszka przysiadła sobie na chwilę, aby wypróbować, czy nasze krzesła aby nie są mniej wygodne :)
... i zaczęliśmy spacer po szkole. Tutaj w klasie 4 na zajęciach plastyki.
Chwila na dyskusje i wymianę wrażeń
Oficjalne powitanie zaczęło się od występu chóru, którego śpiew, przyznam, robi wrażenie!
Pani Suzana Oroz, koordynatorka projektu w słoweńskiej szkole, powitała nas i przedstawiła program. Mieliśmy ustalić wszystkie działania na najbliższe 4 miesiące, a także Słoweńcy chcieli nam koniecznie pokazać swój kraj, ponieważ wyniki ankiety pokazały, że nikt nie zna Słowenii...
Na ścianach wisiały plakaty o krajach partnerskich, kilka było o Polsce.
Wizyta u zerówkowiczów, dzieciaki śpiewały coś o paluszkach, ale ciężko się było połapać co który, bo spiewały po słoweńsku :)
Dziewczęta ze starszych klas robią na zajęciach techniki takie oto cuda koronkowe...
W klasie 5 przygotowano dla nas kilka skeczy po angielsku.
Klasa 4 zaśpiewała i zagrała
Dzieciaki z innej 4 klasy przedstawiały sie po angielsku i niemiecku.
p. Suzana pokazuje na mapie Słowenii, gdzie się dokładnie znajdujemy. Pierwsza część wizyty w szkole zajęła ponad 3 godziny...
... dlatego w przerwie poszliśmy się przewietrzyć, tym bardziej, że wreszcie przestało padać. Tutaj widok na szkołę w Medvode.
Zabytkowy słupek sprzed ponad 100 lat, upamiętniający wielka epidemię w okolicy.
Tak wygląda stara część Medvode, nie ma starówki, tylko kilka domów z pocz. XX wieku.
Rzeka i elektrownia wodna.

A wokół miasteczka są góry. Uczniowie często chodzą na wypady szlakami górskimi.
Wejście do szkoły.
Uczniowie jednej ze starszych klas przedstawili nam swoja prezentację, czyli gazetkę, którą wydają, tym razem w dwóch językach: po słoweńsku i angielsku.
Po prezentacji poszliśmy na stołówkę na obiad.
Oto przykładowy obiad w słoweńskiej szkole. Jada się tu zazwyczaj tradycyjne potrawy.
Póżnym popołudniem, po dwugodzinnej konferencji, pojechaliśmy do Ljubljany, niestety znowu lało.

DZIEŃ 3, PIĄTEK
Tego dnia mieliśmy w planie poranną wycieczkę do miasta Bled, jednej z turystycznych perełek Słowenii, a po południu kolejna konferencję.
Zwiedzanie Bledu zaczęliśmy od zamku, położonego nad jeziorem. Znowu leje.
Jedną z dużych atrakcji jest ta mała wysepka na jeziorze z kościółkiem, do którego dotrzeć można tylko i wyłącznie łódką. Oczywiście nie wybieraliśmy się tam w taką mokra pogodę...
Korzystając z pobytu w Bled, wstąpiliśmy do cukierni na popularne w całym kraju Kremschnitza, czyli kremówki, cieszące sie podobną sławą jak u nas kremówki papieskie. Przyznam, że były naprawdę pyszne.
Wieczorem nadszedł czas na konferencję i przedstawienie wyników ankiet. Tu p. Agnieszka Woźnicka przy pracy.
p. Suzana Oroz i nauczyciele z Włoch.
p. Ulf Westphal ze szkoły niemieckiej, odpowiedzialny za ogólną, techniczną stronę internetową projektu.
Nauczycielki z Estonii przy komputerze i słoweńska nauczycielka Mojica.
p. Mojica i dyrektor Vojko wręczają upominki, wykonane przez uczniów dyrektorowi szkoły angielskiej, p.Peterowi Bozier.
Włoski nauczyciel, p. Nino Maggiore, cieszy się z upominku :D Konferencja była owocna, jednak okazało się, jak bardzo mało wiemy na temat naszych krajów... Sporo pracy przed nami!DZIEŃ 4, SOBOTA
Jak wspomniałem, Słoweńcy bardzo chcieli nam pokazać piękno swojego kraju i zareklamować go, jako wcale nie gorszego niż sąsiednia Chorwacja. Zabrali nas więc na całodniową wycieczkę. Zaczęliśmy od Podstojnskiej Jamy...
... przed którą przywitał nas T-34, czyli "Rudy 102" z Czterech Pancernych!"
Wejście do jaskinii, jednej z najpiękniejszych miejsc tego typu w Europie.
Początek to przejażdżka kolejką, a potem spacer wśród nieprawdopodobnych formacji skalnych...



Po wyjściu z jaskinii zatrzymaliśmy się w małej miejscowości Osp, gdzie jedna z nauczycielek ma domek letni i zaprosiła nas na krótki i niewielki poczęstunek. Krótki i niewielki dla Słoweńców oznacza 2-godzinny popas na wypasie, że tak to ujmę :) Po jakimś czasie część z nas odczuła chęć na spacer, więc przeszliśmy się po wsi.
W Osp znajduje się jedna z czołowych scian wspinaczkowych w Europie, która jak zwykle była oblegana przez wspinaczy.
Po ponad 2 godzinach pojechaliśmy nad morze, do przepięknego miasta Piran.
Piran jest naprawdę przepiękny. Poza tym, wreszcie zaświeciło słońce!


Uliczki w miasteczku są na tyle wąskie, że estońska nauczycielka, Margit Kirss spokojnie dała radę wykonac taką ewolucję.




Po tej całodniowej wycieczce wróciliśmy przekonani, że to wielka szkoda, że niewiele osób w Polsce kojarzy Slowenię, bo jest to świetne miejsce na przyjazd: góry na narty zimą i wędrówki latem, ciepłe morze, urocze miasteczka i bardzo gościnni ludzie. Czego można chcieć więcej? DZIEN 5, NIEDZIELA
Część z uczestników konferencji już wyjechała, jednak my mieliśmy samolot dopiero w poniedziałek rano i musieliśmy zaczekać. Dzień spędziliśmy odpoczywając, ale przejechaliśmy sie równiez do Ljubljany, aby troszkę obejrzeć stolicę kraju na spokojnie. Spokojnie się nie dało, bo strasznie lało, dlatego poniżej kilka tylko obrazków z mokrej Ljubljany.











Na tym zakonczyło się pierwsze spotkanie na szczycie. Następne już w marcu, w Ickford koło Oxfordu w Anglii. Tym razem jadą równiez uczniowie, zarezerwowanych jest kilka miejsc dla autorów najlepszych prac konursu na multimedialny przewodnik. Do roboty!! Anglia czeka!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz